poniedziałek, lipca 11, 2005

Rozmyślania za kierownicą nr 2 - Wielkość relatywna

Na wykładach z filozofii mój profesor dowodził, że wielkość jest wartością relatywną, jako przykład podając, że słoń – ogromny w porównaniu z mrówką, jest maleńki w porównaniu z Pałacem Kultury; no a w końcu czym jest Pałac Kultury w porównaniu z kulą ziemską?

Ulicą, gdzie szybkość ograniczono do 50 km na godzinę, jechał starszy mężczyzna, nie łamiąc przepisu. Obok przemknęło auto z „petką” pełne małolatów płci męskiej, którzy trąbiąc i wrzeszcząc wyrazili pogardę dla opieszałego, uważając błędnie, że ich kierowca jest lepszy - bo szybciej jedzie! Wydawali się sobie wielcy, ale stali się dużo mniejsi, gdy za zakrętem zwinęła ich drogówka.

W tyle okładki tomiku wierszy sydnejskiej autorki polonijnej – krakowski poeta podał, że uznano ją za najlepszą polską poetkę w Australii! Przede wszystkim nie poinformował przez kogo została uznana; jak też uznający nie mieli możliwości porównania jej twórczości z twórczością polonijnych poetów tworzących i wydających w Australii, a jest ich wielu, od A do ¯ - piszących równie dobrze jak wyżej wymieniona, a często może i lepiej?

Poza tym, trudno zrozumieć, co miał na myśli, wszak nie istnieje pojęcie: najlepszy poeta świata, najlepszy poeta polski – choć są ich setki, dziesiątki wielkich, genialnych, bardziej lub mniej wydawanych i czytanych, a każdy ma rzesze swoich wielbicieli i czytelników.

Mam około tysiąca pięciuset książek, autorów z całego świata, w tym pewnie ze dwadzieścia naszych polonijnych twórców. Stoją sobie te tomy grzecznie na półkach – nie gryząc się ani nie przejmując swoją wielkością, czy też marnością. Wszak pisarstwo to nie zawody sportowe, polegające na pobijaniu rekordów, a literackie bożyszcza mogą trwać na piedestale wieki całe, jeśli treść ich książek wciąż będzie fascynowała. Przy tym, nasi polonijni poeci piszą w różnych stylach i nikt dla nikogo nie jest wzorcem, przez co ich twórczość nie jest monotonna i wszystkim mogą się podobać wszyscy. A lepsze mogą być np. placki kartoflane od kartofli z cebulą, a i to zależy dla kogo.

Wracając więc do informacji na okładce omawianego tomiku: myślę, że ta utalentowana skądinąd poetka niepotrzebnie uległa pokusie wątpliwego wywyższenia - które może jej przysporzyć więcej niechęci, niż zaszczytów.

I z innej beczki: czytając książkę i zastanawiając się, czy lepiej jest znać jej autora, czy nie, dochodzę do wniosku, że jednak – nie! bo tylko wtedy mogę zachwycić się tematyką, gdy nie ciągnie się za nią ogon prywatnego życia pisarza, czasami zaprzeczający pięknu zawartej w książce treści - bo przecież pisarze (nawet genialni) są tylko ludźmi i to nie pozbawionymi odpychających wad.

Ostatnio z zażenowaniem czytam w polonijnej prasie małostkowe „literackie” dogryzanki. Jako czytelnika nie interesuje mnie, czy autor X jest zazdrosny o autora Y, bo czytelnik może lubić lub nie lubić ich obu. I nie ma żadnego znaczenia, czy bardziej obrotny pisarz Y postarał się o medal i jeśli lubi on medale, dlaczego mu to publicznie wypominać?
Jakie też znaczenie w ocenie twórczości ma fakt, że któryś pisarz dostał nagrodę w peerelu, wszak każdy, który wtedy wydawał i dobrze pisał, był zagrożony możliwością otrzymania takiej nagrody! Na szczęście, nawet to niepożądane wywyższenie nie było w stanie zabić sprawiedliwej oceny twórczości genialnej i uznawanej także w czasach, gdy już inne układy rządzą światem (oczywiście mam na myśli poezję K.I.Gałczyńskiego).

A także: Związki Literatów istniejące „wtedy”, obecnie zrzeszają literatów z „dziś” i oprócz nazwy nie mają nic wspólnego z czasem przeszłym, więc nagrody, które przyznają, są po prostu - warte nagrody! Tym bardziej, gdy za przyznaniem wyróżnienia głosuje zgodnie - 98% członków związku! Niewątpliwie T.Kamińska dostała ‘Złote pióro” za bardzo dobrze napisaną książkę i jakiekolwiek umniejszanie ważności tego faktu kojarzy się z …zazdrością. Nie lepiej i zdrowiej cieszyć się z sukcesu koleżanki?

I jeszcze przytoczę śmiesznotę o imprezie fantomie: o polartowskim Sylwestrowym Spotkaniu Literackim. W sprawozdaniu podano, że wystąpili tam „ludzie pióra, jednak głównie próbujący swych sił w literaturze…” i „osoby mające zadatki twórcze” - o czym poinformował w Tygodniku Polskim z dn. 28 stycznia literat, który nie mógł wziąć udziału w spotkaniu, bo jak wyjaśnił, swój debiut ma już dawno za sobą - w roku1971, czyli, jak sam przyznał, w czasach, gdy był narażony na otrzymanie nagrody np. Edwarda Gierka – gdyby ktoś chciał zrobić mu tak niesmaczny kawał. A wracając do tematu: spotkanie z początkującymi literatami w ogóle się nie odbyło, bo termin był abstrakcyjny i żadni literaci, ani ci mający zadatki ani ich nieposiadający - nie wyrazili chęci wzięcia w nim udziału.

Reasumując: literaturę na świecie tworzy wielu i nie warto rozstrzygać, kto jest najlepszy, bo i tak decyduje o tym czytelnik, który książkę kupi albo nie; za to pisarz który zdobył pewną renomę, powinien wyważać swoje publiczne wypowiedzi, nie pozwalając sobie na takie, które odsłaniają jego niechlubne cechy – wszak człowieka można rozszyfrować dzięki jednemu, nieprzemyślanemu zdaniu.

A od raz wydrukowanych słów nie ma odwołania! – jak mówi Ż, znakomita poetka polonijna – z czym napewno zgadza się nie tylko niżej podpisana.

Akcent Polski nr 3 - 2004
_________________________________________________________