sobota, stycznia 20, 2007

Nie dajcie się zwariować! nr 14 - POLSKI CYRK POLITYCZNY 2006 roku - w transmisjach TELETYGODNIKÓW „Oto Polska” i „Kalejdoskop”

Cyrk jest przybytkiem Wielkiej Sztuki, ale akrobacje polityków są niebezpieczne, szczególnie dla narodu...
Zacznę od prywatnego spostrzeżenia: TO, CO OBECNIE W POLSCE PISZCZY, jest głównie zasługą poprzednich rządów, w małej części obecnego.

A oto polityczny galimatias 2006r. wyłapany w spreparowanych dla australijskiej Polonii telewizyjnych wiadomościach: w tendencyjnym polsatowskim Kalejdoskopie i w propagandowej Oto Polsce. „To był rok wypełniony polityką” zaraz po nowym roku odkrywczo obwieściła spikerka Kalejdoskopu - jakby jakikolwiek nie był... Ostrzegam jednak, chaos w polskiej polityce w minionym roku był wyjątkowy i wspominając można poczuć się pijanym!

Kolejno: prezydent Lech Kaczyński, podając konkretne przykłady (wzrost gospodarki, spadek bezrobocia, wzrost inwestycji, spadek przestępczości, ponad 50% Polaków po raz pierwszy od wielu lat jest zadowolonych), stwierdził, że „...był to dla Polski dobry rok”. Szkoda, że te plusy skutecznie przykryły tanie afery PiSu zmiksowanego z Samoobroną i LPR. Koalicja karykaturalna, choć nieunikniona, no bo niby z kim?...

„Obecny rząd początkowo nie istniał medialnie” - przyznał się Kalejdoskop - bo nie trzeba mędrca, żeby zauważyć, że ten rząd płynie pod prąd mediów, trzymających sztamę z poprzednimi władzami (trąbienie o potknięciach, milczenie o osiągnięciach). Dowodem choćby „skandal” z gorliwie zarejestrowaną szczerością prezydenta w czasie konferencji prasowej na szczycie Unii Europejskiej: „... jeszcze jedno pytanie, ale nie od tej małpy w czerwonym...” Jest całkiem prawdopodobne, że ta w czerwonym to małpa i nie wierzę, że politycy na całym świecie nie szepcą podobnych zdrowasiek, natomiast odpowiedzialni za to pilnują, żeby się nie nagrywały.
Należałoby wreszcie dobrać prezydentowi zaufaną obstawę, bo dość niezręczności ośmieszających Polskę - że prezydenta, tylko naiwnym się wydaje. Nagłaśniając wpadki sami sobie robimy antyreklamę i w następstwie nie dziwią poniżające Polskę obrzydliwe artykuły, jak choćby ten o kartoflach. „Przyjazne” nam kraje tylko na takie okazje czekają!

Poprzednik Kaczyńskich potrafił sobie dobrać odpowiednich giermków, na których mógł się wesprzeć w potrzebie, jak choćby, gdy zalany chwiał się i bełkotał nad grobami pomordowanych przez sowietów polskich żołnierzy. Temu to było dobrze! Miał władzę absolutną i nikogo to nie bulwersowało. Samorządził się, mając poparcie 60% narodu! Mimo bezrobocia, braku mieszkań, milionów obywateli wegetujących na granicy ubóstwa, afer gospodarczych, rządów mafii itd. itp... Czym wobec takich gigantów są potknięcia Lecha Kaczyńskiego?

„Kaczyński nie ma polotu” sugeruje Kalejdoskop, za to Kwaśniewski – ten to miał polot! - do dziś niektórzy nie mogą go odżałować, bo to był taki Gierek z przełomu wieków - gwiazda mediów, hipnotyzer!
Przy ciągłych aferach gospodarczych powołanie Biura Antykorupcyjnego wzbudza absolutne oburzenie mediów! A propos: oburzenie tak słychać w głosie (aż zatykającego się) spikera Kalejdoskopu, że obawiam się, że kiedyś może on dostać apopleksji. Natomiast jedna z jego koleżanek o wszystkim z pretensją ironizuje. Słuchając tych komentatorów zastanawiam się, czy nie lepsza już Jessica, spikerka australijskiej TV – kanał 10, która z rozbrajającym uśmiechem informuje o katastrofach i kataklizmach.
(Ale i tak kochamy nasze polonijne telewieści ...bo innych nie mamy.)

Proces lustracyjny Zyty Gilowskiej zakończył się pozytywnie, choć wyrok był „dwuznaczny” (tylko w sądzie to możliwe...). Gilowska tak to określiła: „Uciekam przed lokomotywą, a tu z naprzeciwka też pędzi lokomotywa”. Puf, puf!...

W tanich aferach, o których plotkuje cała Polska, zadziwia nieudolność, jak choćby w seksualnym skandalu Łyżwińskiego: zamiast wcześniej podprowadzić mu szklankę i sprawdzić DNA, najpierw oskarża się go o ojcowstwo, a potem sąd je wyklucza. W taki to sposób inne ofiary seksualnej przemocy stają się niewiarygodne. Choć paradoksem jest, że za marne 1200 zł. miesięcznie poszkodowana pracowała w biurze i dodatkowo świadczyła seksualne usługi.

Spikerka Kalejdoskopu oznajmia katastrofę: „Platforma pękła i zaczęła się kłócić między sobą”. Rokita przejrzał, gdy spadł ze stołka lidera i po upadku gorzko pofilozofował przed kamerami: „Zrozumiałem po raz pierwszy w życiu, na czym polega coś, o czym bardziej czytałem w książkach - na czym w polityce polega proces niszczenia ludzi.”
Ciekawe, czy wcześniej czytał opinie Donalda Tuska z 1987r. - miesięcznik „Znak” nr 11-12, które ten zapisał w ankiecie na str. 190, przytoczę je, choć nie informowano o nich w w.w. tygodnikach polonijnych, za to wydrukowano, w niebojącym się ujawniania prawdy, melbourneńskim Akcencie Polskim (nr 8 - 2005, str 7): „Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski, tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i zaniedbanej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem. Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno by było inaczej.(...) Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego – do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi.”
Nie powstrzymam się od spostrzeżenia, że lider opozycji nie robi nic innego niż ...prowadzenie Polski w krainę mitu. Choć już Polską nie gardzi, bo oto w kilkanaście lat później, w wydanej przed wyborami książce, podlizuje się: „Polska jest moją pasją”.
Nie wierzę... Gorzej, oglądając polonijne teletygodniki utwierdzam się, że chodzi w nich o lansowanie Tuska, a nie o dobro Polski. I jak na złość mędrcowanie Wałęsy, który widzi w nim prezydenta wywołuje mój sprzeciw, gdyż Wałęsa - jako prezydent, w ogóle się nie sprawdził.

Współpraca arcybiskupa Wielgusa z wywiadem SB: w pierwszym, zapewne szczerym odruchu abp przyznał się i poprosił o wybaczenie! Kampania uniewinniająca jaką obecnie prowadzi Kościół jest błędna, bo nie ma znaczenia na jak wysokie stanowisko się wspiął arcybiskup ani fakt, że dzięki kompromitującej współpracy mógł zdobywać wiedzę za granicą – nie są to okoliczności łagodzące; przeciwnie, jako duchowny ponosi za nie większą odpowiedzialność, bo właśnie Kościół powienien rozumieć, że w winie i odpowiedzialności za nią jesteśmy przed Bogiem równi. Należałoby zbadać CZY i ilu ludziom abp zaszkodził i o ile to możliwe, krzywdom zadośćuczynić – taka powinna być w tym rola Kościoła. A już robienie z abp męczennika i porównywanie go do kardynała Wyszyńskiego! – co przeczytałam na internecie - jest żenujące.
Dotarły do mnie sugestie, że abp mógł być agentem Kościoła - duchowni też mieli swoich ludzi w komunistycznych służbach. Wszelkie gmatwanie wzbudza podejrzenia, jeśli rzeczywiście był - to w zaistniałej sytuacji jedynym wyjściem jest UJAWNIENIE PRAWDY.

I jedyny szczegół z prasy polskiej - dziwoląg z felietonu Olgi Lipińskiej (Twój Styl 2006r.), w którym autorka ma pretensję, że „...pan prezydent lepiej wie, co ja chcę.” Nie wierzę, że pan prezydent w ogóle zastanawia się, czy lepiej wie od pani Lipińskiej, czego ona chce; bo nie zajmuje się psychiką pani Lipińskiej, tylko bytem narodu - po to został wybrany.

Podsumowując polskie nonsensy 2006r uważam, że Polska powinna wziąć przykład z innych państw, w których rządzą ALBO prezydenci, ALBO premierzy. Szczególnie byłoby to korzystne dla narodu, którego każdy obywatel MA INNE ZDANIE NA TEMATY POLITYCZNE - w takim stanie rzeczy egzystowanie obu funkcji jest niebezpieczne! Wobec czego w końcu chyba na złe nie wychodzi, gdy oba wymienione stanowiska zajmują bliźniacy? Przynajmniej są jednomyślni, nie tylko jednojajowi. I nie jest to powód do dowcipów.

Przydałoby się jednak, żeby chociaż jeden z nich był trochę mniej konserwatywny i potrafił przekonać drugiego, że jeśli na całym świecie następują nieuniknione zmiany, to i dla Polski mogą być one korzystne. Konserwatyzm bynajmniej nie jest cechą dodatnią, dlatego w końcu przegrywa z postępem - należy się z tym liczyć, jeśli chce się mieć poparcie większości i wygrywać.

Ps. Zauważyłeś oglądaczu polonijnych teletygodników, że Lepper się przyczaił? Boi się, że mu dowiodą, że obłapywał, czy też szykuje się do skoku na kolejne progi ...za wysokie na jego nogi???


Wirtualna Polonia
Akcent Polski

_________________________________________________________________