środa, listopada 30, 2005

Nie dajcie się zwariować! nr 2 - KWADRATOWE JAJA „SYDNEJSKICH ORŁÓW” !

Niektórzy mieszają Polonii w głowach i ulegają temu nawet zacni i mądrzy, należy zatem sprostować. Co prawda większość widzi, że król jest nagi - to tylko orszak wmawia ogółowi, że ubrany...

W zeszłym tygodniu słuchałam dwóch audycji: w Radiu Super i SBS. Prowadzącego Radio Super uważa się za kontrowersyjnego, ale to on był głosem rozsądku, bo wyśmiał głosowanie na polonijne „Oskary”. Natomiast ekipa polskiej sekcji Radia SBS, dając się ponieść egzaltacji, poświęcała cenny czas (1600$ za godzinę w eterze!) na „nominowanie” kandydatów do nagród - jak na pośmiewisko nazwanych „Sydnejskimi Orłami”! Uff... Nazwa kojarzy się z dowcipem: radziecki dowódca wzywa: - Orły do boju! – wszyscy pędzą, tylko dwóch ani drgnie. – A wy co!? – wrzeszczy dowódca. – My nie orły, my lwy: Lew Piotrowicz i Lew Aleksandrowicz!...

Zacznę, że niektórzy typowani w sydnejskim konkursie, do orłów zaliczyć się nie mogą - bo polotu nie mają, a inni zaledwie uczestniczą w życiu Polonii, bez działalności. To jak w takim towarzystwie czują się ci rzeczywiście zasłużeni?

Zanim Jerzy Maciejak (przedstawiciel organizacji „Sport Masters” i jeden z członków komitetu rozdającego orły) wprowadził pomysł w życie, usiłowałam mu wytłumaczyć, że sprawa jest śliska i może mieć sens jedynie, gdy nagrody będą przyznawane ZA NIEWĄTPLIWE OSIĄGNIĘCIA i muszą je przyznawać eksperci. Inaczej będą wyśmiane, a Polonia się pokłóci. No i jeszcze w trakcie głosowania ludzie kpili albo byli zniesmaczeni!

Przyznawanie jakichkolwiek nagród nie może być bezmyślne, bo musi być sprawiedliwe.
Nie może się odbywać na zasadzie, że „jedna baba przysłuży się drugiej babie...” - jak to zrobiło Radio SBS. W sobotę wysłyszałam, że głosowali znajomi na znajomych, czasem po kilka razy, zmieniając głos (mam muzyczne ucho!). I prawie nikt nie podał merytorycznych powodów.

W ciągu kilku dni zadzwoniło kilkadziesiąt osób, drugie tyle zagłosowało na balu i te nieliczne głosy zadecydowały o przyznaniu nagród! Taka polonijna loteria fantowa! - prywatny quiz Jerzego Maciejaka, koordynatorki sydnejskiej polskiej sekcji Radia SBS Anny Sadurskiej, komitetu przyznającego te figurki i garstki wielbicieli. W takim razie, czy nie wbrew prawu nagłaśniali oni prywatę w państwowym radiu - do którego rząd tyle dopłaca?

Nawiasem mówiąc, propozycja przyznawania polonijnych „Oskarów” została skradziona, gdyż wyszła od Marka Vita, prowadzącego kiedyś TV Polish Sydney na kanale 31. Nawet były już zaprojektowane statuetki! Jednak wg. pomysłu M. Vita, przydzielaniem wyróżnień miałaby się zajmować komisja ekspertów, bo wiadomo, że „głos ludu” („vox populi”) może przyznawać zaledwie tzw. nagrody publiczności - nawet „w państwie demokratycznym”. (W cudzysłowach słowa A. Sadurskiej).

Kandydatów powinno typować środowisko, w którym działają i to po wielomiesięcznej obserwacji!
Zaś propozycje słuchaczy można by brać pod uwagę dodatkowo i jedynie w wypadku, jeśli mieliby możliwość dotarcia do dzieł twórców. Np. we wszystkich polonijnych rozgłośniach słuchając literatury czy muzyki, a na wystawach oglądając twórczość plastyczną - bo jakim cudem mogą proponowac kandydatów, jeśli pojęcia nie mają kto i co stworzył!

Należałoby też podzielić odznaczenia na: za całokształt działalności i za osiągnięcia w roku minionym. W tym drugim wypadku np. artysta malarz dostawałby nagrodę za najlepszy obraz namalowany w tym czasie, literat za wydaną książkę, radiowiec za audycję, nauczyciel za wyniki nauczania, reżyser za film, czy widowisko, aktor za rolę itd itp.

Entuzjazm ekipy Radia SBS, ta egzaltacja! te dzwoniące non stop telefony! które za chwilę – w sekundę ucharakteryzowane! - idą w eter, to dowody, że wszystko napędzono sztucznie!

A po balu (19.11.05r) Polonia pęka ze śmiechu, bo oto w dziedzinie literatury orła przyznano ...aktorowi (znakomitemu zresztą!) Andrzejowi Siedleckiemu. Prawdopodobnie za podstawę decyzji przyjmując dokładne tłumaczenie z języka angielskiego, że literate jest to człowiek umiejący czytać i pisać. Ale osoba prowadząca profesjonalne radio i tego rodzaju konkurs, powinna rozumieć różnicę między twórcą, a odtwórcą, tak samo jak różnicę między wibrafonem, a wibratorem; oraz że teorię Einsteina wyraża równanie E=mc2, a nie E=m2.

Gdyby A. Siedlecki został nagrodzony jako aktor, prawdopodobnie wszyscy (nie tylko garstka głosujących), by się pod tym podpisali. A tak, ośmieszono aktora i literata M.Baterowicza, który zakwalifikował się ...dopiero do drugiej nagrody! W dalszym ciągu kilkudniowej dyskusji w Radiu SBS, A.Siedlecki ratując niezręczność dowcipnie obiecał, że ponieważ książkę już zaczął pisać, szybko ją dokończy i wtedy zostanie literatem.

Jedynym wyjściem - bez dalszego wygłupiania się - byłoby przyznanie w dziedzinie literatury pierwszego miejsca Markowi Baterowiczowi, który pisze i jest publikowany od kilkudziesięciu lat; a Andrzejowi Siedleckiemu pierwszego miejsca, ale za aktorstwo, reżyserię lub propagowanie polskiej literatury w radiu i na scenie.

Żeby zachować twarz, najuczciwiej jest przyznać się i błąd naprawić, zaś koordynatorka sydnejskiej polskiej sekcji uparcie brnie w nielogikę, grzmiąc, że orły są niepodważalne!

Wniosek: przyznawaniem nagród powinny zajmować się sowy, bo gdy gęsi się za to biorą, to kookaburry się wyśmiewają.

Radio 2000 FM 26/11/05
Express Wieczorny nr 50, 11/12/05

__________________________________________________________