poniedziałek, września 25, 2006

Kobiety! Nie dajcie się zwariować! nr 10 - „OLD – FASHION MAN” - WALDEMAR ŁYSIAK

Oczywiście zdania, które tuż pod tytułem książki „Old – fashion man” piszę, tworzą monolog człowieka, wygłaszany przed górą (konkretnie w tym wypadku przed W. Łysiakiem). Tzn. ja tu sobie filozofuję i wymyślam, a góra nawet nie wie o moim istnieniu ani nie odczuwa potrzeby, żeby wiedzieć. (Czym się nie przejmuję, bo nie dla niedosięgłych gór piszę, jeno dla ludu, konkretnie: kobiecego.)

W. Łysiak tym bardziej czyni się wielki, że w książce przytaczane są co krok, tyczące się go epitety krytyków: „mistrz”, „geniusz”, „genialny sejsmograf nastrojów społecznych”, „Bóg zsyła mu (narodowi – dop. E.C.) pisarza. On mówi za naród i w imieniu narodu. Sprawuje rząd dusz.” - czyli jest Prawdziwie Wielki.
Rzeczywiście, publicystyka Łysiaka jest niezrównana, bezbłędnie napisana, wiele rzeczy widzi jasno dużo, dużo wcześniej i jego przepowiednie się sprawdzają, choć są to pesymistyczne proroctwa. Nic dziwnego, że jego książki idą jak woda i jest pisarzem, który może dostatnio żyć za pieniądze pochodzące ze sprzedaży swoich książek (czego nie ukrywa, bo i dlaczego miałby?).

W moje ręce dostały się książki Łysiaka napisane jakieś dziesięć lat temu. Najnowszych jeszcze w Australii nie dorwałam, a ciekawa jestem jego poglądów na stosunki polsko-amerykańskie obecnie. Czy nie widzi w nich kolejnej niewoli Polski, w którą tym razem oddała się dobrowolnie? Być może z nawyku?

Ostatnio gazety rozpisały się, jak to prezydent Bush znalazł dla premiera Polski CAŁE 5 MINUT na rozmowę w korytarzu (!) podczas jego oficjalnej wizyty w Białym Domu – uważając to za sukces! Przy tym, na oficjalnym spotkaniu Condoleezza Rice bąknęła frazes, że: „Polska i USA to najlepsi przyjaciele” ...po czym rozkazano Polsce wysłać do Afganistanu ponad tysiąc żołnierzy. Podaję za „Oto Polską”, że nasza biedna ojczyzna co roku wydaje 300 milionów dolarów na operacje wojskowe na całym świecie. Co ma w zamian? Zabitych żołnierzy.

Podobnie jak obecny polski premier (choć w innym sensie), nie zgadzam się z profesorem Zbigniewem Brzezińskim, którego zdaniem Polska jest obecnie trzeciorzędnym sojusznikiem Ameryki. Nie jest bowiem żadnym sojusznikiem. Słucha i wykonuje, co jej każą. Jak widać nie tylko miłość, ale i przyjaźń może być bez wzajemności. Jednak po co to Polsce, czyżby nie przekonała się, że jak przychodzi do najgorszego, to nikt jej nie obroni?

Wracając do poglądów Waldemara Łysiaka: gdy czytam jego książki zachwyca mnie jego przytomność polityczna. Natomiast z zażenowaniem przyjmuję wypowiedzi, czy kiepskie dowcipy mistrza o kobietach. W tym temacie wielki człowiek obnaża swą psychiczną słabość – wielki kompleks? (Nie cytuję tu licznych wypowiedzi W. Łysiaka na ten temat, ale streszczam jego poglądy, osobiście można się przekonać czytając różne jego publikacje i wywiady z mistrzem.)

Takie poglądy może mieć bowiem tylko osobnik skrzywdzony, który po zapewne bolesnych przejściach wszystkie kobiety uważa za k...y (a przecież: „do tanga trzeba dwojga”!), nieuzdolnione kretynki i chce z nich na gwałt zrobić kury domowe – bo wydaje mu się, że mają ptasie móżdżki. Jest to zemsta niegodna kogoś dźwigającego na sobie odpowiedzialność wieszcza narodowego. Więcej: katolika, którego religia nie pozwala poniżać drugiego człowieka, wywyższając siebie. W Biblii Bóg nie zaznaczył, że Ewa jest gorszym rodzajem człowieka od Adama, tylko wyznaczył im odmienne role do spełniania, takie, które im najlepiej odpowiadały w świecie, w którym po wygnaniu z Raju przyszło im żyć.

I nie chciałabym być złośliwą, ale sama Biblia, w zaszyfrowany sposób podaje, że Ewa skusiła Adama jabłkiem z drzewa WIADOMOŚCI, a więc to właśnie kobieta pierwsza nie chciała pozostać nieświadomą! Co nie dowodzi (jak się bez sensu tłumaczy), że z tej przyczyny stała się matką rozpusty i wszelkiego zła! Przeciwnie, nie chcąc być „pierwszą naiwną” sięgnęła po wiedzę, choć ta, wiadomo, jest nie tylko dobra, bo we wszechświecie musi być zachowana równowaga.
To dopiero za jej namową Adam został praojcem także i obecnych intelektualistów. A więc?... Gdyby nie Ewa, nie byłoby i genialnego Waldemara Łysiaka, który (pozbawiony świadomości) dziś zrywałby owoce w Raju, nie zaprzątając sobie głowy pisaniem o trudnych i brudnych sprawach tego świata, choćby się działy... (A działyby się, gdyż ziemię już zamieszkiwali preadamici - przecież istnieją inne religie...)

Na marginesie: zawsze opowiadam się za świadomością, a nie za naiwnością, którą uważam za zbrodniczą, bo przymykając oczy zezwala na bezkarność zła, (dlatego nie rozumiem problemu „grzechu pierworodnego” – Jest W Nim Niebotyczna Nielogika, albo nie dająca się rozszyfrować zagadka). Jestem zatem nieodrodną prawnuczką jednej z żon Adama, bo obie wolały wiedzieć. Wyjaśniam: niejedna religia powstała na świecie, a inna mówi, że pierwszą kobietą stworzoną z tej samej gliny co Adam, była Lilith, która małżonka swego opuściła, żeby żyć z preadamitami, bo Adasiu czynił się jej zbyt prostym intelektualnie - nudnym jednym słowem.

Jeśli te pradawne kobiety łaknęły wiedzy, to co dopiero dzisiejsze - gdy mamy inne czasy, ludzkość liczy się w miliardach, istnieje coś takiego jak technika; a świat i jego układy są zupełnie inne niż przed tysiącami lat, na prawie pustej Ziemi. Zmieniły się zatem role kobiet i mężczyzn. Wiem, nawet z mojego otoczenia, że wielu mężczyzn chętniej zajęłoby się domem, pozostawiając kobietom troskę o pieniądze. I wcale nie znaczy to, że tacy mężczyźni są gorsi, po prostu każdy człowiek ma prawo wybrać, co będzie robił w życiu.
Tak samo kobiety. Nie każda będzie czuła się szczęśliwą tylko prowadząc dom i wychowując dzieci. Znów przykład: znam wiele tzw. „niepracujących” kobiet, które gdy dorosłe dzieci odejdą z domu, zaczynają chorować i wcześnie umierają - właśnie dlatego, że czują się niespełnione, nieszczęśliwe, bo nie znalazły celu w życiu, a nie potrafią już niczego nowego się nauczyć.

Wierzę, że rodzina wciąż jest ważna, może najważniejsza dla każdego człowieka, ale wraz z postępem zmieniła się również rodzina i stało się to w ten sposób, w jaki następuje na Ziemi ewolucja: czyli przystosowywanie się przyrody do zmieniających się warunków. W dzisiejszej rodzinie rodzice powinni mieć takie same obowiązki - w związku z tym, że kobiety muszą pracować zawodowo. Z jednej pensji przeciętna rodzina nie jest w stanie się utrzymać.

Taka sytuacja już unormowała się w większości cywilizowanych krajów i tak będzie za jakiś czas na całym świecie i stanie się to w sposób naturalny.
Właśnie! Po co więc tyle i pusto gadać o sprawach, które nikogo nie obchodzą? Nie twierdziłabym z absolutną pewnością, jaka rola należy do kobiet, a jaka do mężczyzn, bo i tak każdy ma prawo grać taką rolę, jaką sobie wybierze (wolna wola). Przy tym kobiety są silniejsze psychicznie (każda kobieta samotna poradzi sobie w życiu, a mężczyźni tylko w nielicznych wypadkach) - co już dowiedziono, a obecnie niewiasty uprawiając sporty, nawet fizycznie stają się silne jak mężczyźni. Tyle, że przez 2 tysiące lat, aż do XX wieku, w tym im przeszkadzano i dopiero teraz robią to, do czego zostają stwarzane (wszak każdemu Pan Bóg jakiś talent daje...), nie dbając o niczyją opinię na ten temat.

W temacie „polityka” W. Łysiak jest wieszczem, za to na temat „kobieta” pisze śmisznie – jak naiwne dziecko, prawdopodobnie dlatego, że opiera sądy na nielicznych, znanych mu przykładach. No bo, ta babska rozwiązłość! Te zdrady przypisywane wyłącznie kobietom, gdy statystycznie to przede wszystkim mężczyźni zdradzają swoje żony, co nie dziwi, bo kobiet wciąż jest więcej...
To „pienienie się feministek”, które walczą jedynie o to, żeby kobieta miała prawa NALEŻĄCE SIĘ człowiekowi. Wielbicielki, które w listach pochwalnych podlizują się mistrzowi (za jego archiwalne poglądy), należą na szczęście! do nielicznych.

Jednym zdaniem: przytaczane w książce cytaty dawno umarłych geniuszy i poglądy naszego wieszcza politycznego na sprawy kobiece - to bzdety. To też dowód na to, że chłopcy znają się być może na prowadzeniu wojen, ale nie na życiu. (A że wojny nie są potrzebne światu, więc nie ma się czym chwalić...)

I oświadczam, że nie byłam i nie jestem ani aktywną, ani pasywną feministką. Za to przynajmniej staram się, być CZŁOWIEKIEM sprawiedliwym.
Poglądy na temat zadań należnych do poszczególnych płci (jakie głosi mistrz w wywiadzie-rzece umieszczonym w książce), to dowód, że „old fashion man” nie jest pozytywnym określeniem; wobec czego szanuję Łysiaka jedynie jako Samotnego Wilka walczącego z nieprawością świata. (Nawet jeśli nieskutecznie...)

Zresztą... gdyby Waldemar Łysiak urodził się kobietą, to przy jego charakterku, byłby jedną z najzacieklej walczących (może nie tylko piórem) feministek - choć uważam, że jest to idiotyczna nazwa przyznawana normalnym kobietom, przez dziwaków - menistów.

P.s. Mężczyzn walczących o prawa męskie (za pomocą poniżania kobiet) perfidnie nazwałam menistami, od angielskiego słowa: men, ponieważ angielski jest obecnie popularniejszy od łaciny (no... może z wyjątkiem tej używanej na co dzień, której nie brak i u mnie, w myśl zasady, że jeśli wieszczowi tak często wypada, to mnie tym bardziej...).

(Jest to druga, lekko złagodzona wersja felietonu.)

Akcent Polski
__________________________________________________________